Ewa Pajor przed historycznym finałem Ligi Mistrzyń. Czy Polka sięgnie po Święty Graal w Lizbonie?
23 maja, 2025W sobotni wieczór oczy całego futbolowego świata skierują się na Lizbonę, gdzie FC Barcelona zmierzy się z Arsenalem w finale Ligi Mistrzyń. Dla Ewy Pajor to nie tylko szansa na zdobycie najbardziej prestiżowego trofeum w klubowej piłce, ale także moment, który może na trwałe wpisać jej nazwisko do historii. Jeśli Barça sięgnie po puchar, Pajor zostanie pierwszą Polką, która wygra Ligę Mistrzyń. Po latach poświęceń, wyzwań i ciężkiej pracy – właśnie teraz może nastąpić kulminacja jej kariery.
Dla Pajor trofea drużynowe od zawsze były ważniejsze niż indywidualne laury. Choć na koncie ma już mistrzostwa Niemiec, Puchar Niemiec, mistrzostwo Hiszpanii i Trofeum Pichichi za 25 goli w LaLiga, to Liga Mistrzyń jawi się dla niej jako spełnienie marzeń. – Moim celem jest wygrać ten puchar z Barceloną – mówiła niedawno w rozmowie z UEFA. Dla wielu to zwykła deklaracja, ale w przypadku Pajor to credo sportowe.
Długa droga na szczyt i bolesne finały
Choć dla Barcelony będzie to kolejny finał w ostatnich latach, Ewa Pajor przystępuje do tego starcia z bagażem doświadczeń, ale bez końcowego sukcesu. Cztery razy brała udział w finale Champions League jako zawodniczka Wolfsburga, choć pierwszy raz – jeszcze jako 19-latka – przesiedziała całe spotkanie na ławce. Najbliżej była w 2023 roku, kiedy już w 3. minucie strzeliła Barcelonie pięknego gola, a później asystowała przy drugim trafieniu. Mimo prowadzenia 2:0, Wolfsburg przegrał 2:3.
Tym razem role się odwróciły. Polka gra dla faworytek. Od debiutanckiego sezonu w Barcelonie wszystko idzie po jej myśli – rekordowa liczba bramek (43 we wszystkich rozgrywkach), krajowy dublet i pełna akceptacja w drużynie naszpikowanej gwiazdami. Teraz została już tylko ta jedna, najważniejsza przeszkoda – finał w Lizbonie.
Presja? Ciesz się chwilą – radzi Kiedrzynek
W finale Champions League presja potrafi sparaliżować nawet największe gwiazdy. Wie o tym doskonale Katarzyna Kiedrzynek, była bramkarka PSG i Wolfsburga, która także ma za sobą występy w finałach. – Cieszyć się – mówi bez wahania, pytana o radę dla Pajor. – Finał to moment, kiedy trzeba się skupić nie tylko na celu, ale też na emocjach. Trzeba umieć czerpać radość z gry, mimo stresu. Wtedy wszystko przychodzi łatwiej.
„Tytan pracy” i piłkarska klasa
O klasie Ewy Pajor najlepiej świadczą opinie koleżanek z reprezentacji. – Zawsze była niesamowicie ambitna, zdyscyplinowana i profesjonalna – wspomina Ewelina Kamczyk. – Przetrwała trudne początki w Niemczech, kiedy płakała w poduszkę, ale się nie poddała. Zrobiła swoje i dziś jest na szczycie. Nie zmieniła się – dalej jest skromna, pomocna i drużynowa.
Weronika Zawistowska dodaje: – Ona zawsze myśli zespołowo. Dzięki temu piłka ją szuka. To nie przypadek, że tak często znajduje się w centrum wydarzeń.
Czy historia zostanie napisana?
Dla Pajor sobotni finał to coś więcej niż mecz – to moment prawdy. Moment, na który czekała od lat, który motywował ją na niemieckich boiskach i który przyciągnął ją do Barcelony. Po raz pierwszy Polka może sięgnąć po Ligę Mistrzyń jako zawodniczka drużyny uważanej za najlepszą w Europie.
Barcelona ma wszystko, by ten puchar wygrać: doświadczenie, klasę, głębię składu. Ale to Ewa Pajor może być tym brakującym ogniwem – postacią, która przechyli szalę i zapisze się na kartach historii. Jeśli tak się stanie, nikt nie powie, że to przypadek. To będzie ukoronowanie kariery zbudowanej na pasji, determinacji i niezłomności.

